Au Pair w Australii – jak wygląda? jak pojechać? co
warto wiedzieć? O tym przeczytacie w wywiadzie z Michaliną Kupper, miłośniczką
podróży, która w 2016 poleciała do Australii i spędziła tam prawie 9 miesięcy
jako Au Pair.
Au Pair, to program
wymiany kulturowej, ale także Au Pair nazywamy samą osobę, która oferuje pomoc
w opiece nad dziećmi w zamian za możliwość zamieszkania w domu rodziny
goszczącej za granicą.
ZOBACZ TAKŻE:
![]() |
fot. archiwum własne Michaliny Kupper |
Michalino, skąd pomysł na Australię?
Nie myślałam o tym, nie
planowałam wyjazdu, ale gdy zmarł mój dziadek, który przez dwa lata grał w
piłkę w Australii, to w głowie pojawił się pomysł:
„Może by tak pojechać do tej Australii, o której
dziadek tyle opowiadał, żeby to zobaczyć.”
Największym problemem
było to, że aby pojechać do Australii to po pierwsze, trzeba mieć czas, a po
drugie – sporo kasy, bo nawet jak się weźmie namiot to i tak koszty są dość
duże. Szybko o tym zapomniałam, ale dosłownie od następnego dnia Australia
zaczęła mnie prześladować: a to jakaś wystawa w Empiku, albo wizyta kolegi z couchsurfing, który okazuje się być Australijczykiem. Codziennie coś się działo.
Myślałam, że zwariuję. Stwierdziłam, może to jednak znak i może jednak bym tam
pojechała... Dobra, czas sobie wygospodaruję, ale co z pieniędzmi? Przecież w
miesiąc tyle nie zarobię... No i tak trochę od niechcenia zaczęłam w Google
szukać pracy w Australii. W ten sposób znalazłam ogłoszenie, gdzie właśnie
szukali kogoś do opieki nad dziećmi, napisałam do nich i już po kilku dniach
dostałam odpowiedź „Welcome!”, pomyślałam, że teraz to już muszę jechać.
![]() |
Po lewej Dziadek i Babcia 1978, po prawej wnuczka 2016, fot. archiwum własne Michaliny Kupper |
Jak Ci się mieszkało z tą pierwszą rodzinką?
Trafiłam do
australijskiej rodziny, gdzie była czwórka dzieci od 3 do 12 lat. To była taka
zupełnie inna rodzina niż w Polsce, dzieci były takie kompletnie nieporadne. Mój
sukces był taki, że nauczyłam ich po sobie odnosić talerze do kuchni. Jednak
ich mama oczekiwała, że ja będę za nich wszystko robić, a ja, jako osoba, która
ma parę lat doświadczenia w pracy z młodzieżą, jako osoba, która studiowała pedagogikę,
chciałam kierować się dobrymi metodami, czyli nie robienie za dzieci wszystkich
spraw, ale pomaganie im. Wiem, że to nie jest moja rodzina i mam tylko
wspomagać w wychowaniu dzieci, ale trochę inaczej widzieliśmy tę sprawę...
Przeprowadziliśmy się do
Sydney, przejechaliśmy całą Australię, a następnego dnia mieliśmy takie
spięcie, że wiedzieliśmy, że się rozstaniemy. Polegało to na tym, że gdy mama
rano nie poszła do pracy i zobaczyła, jak się z dziećmi przygotowujemy do
szkoły, czyli dzieciaki dają rady sobie same, a ja im pomagam, to jej to bardzo
nie pasowała, bo uważała, że muszę wszystko robić za nich, albo po prostu być
przy nich, a nie ogarniać kuchnię w tym czasie. No i już następnego dnia ona mi
podziękowała i powiedziała, że chyba się rozstaniemy.
![]() |
fot. archiwum własne Michaliny Kupper |
Jak rozumiem, na szybko szukałaś inną rodzinę
Następnie znalazłam
polską rodzinę i... to była najgorsza rodzina z trzech, gdzie pracowałam. Wtedy
też zalogowałam się na stronę dla Au Pair (zauważyłam, że na tej stronie
wynagrodzenie jest mniejsze, niż gdy szukałam, tak poprzez ogłoszeń poprzez Internet). Jednak pomimo wszystko się
zgodziłam nawet na mniejsze pieniądze. Opiekowałam się jednym, półtorarocznym
chłopcem. On przy mnie zaczął chodzić, mówić, był przekochany! Jednak okazało się,
że jego mama była kompletną pedantką, a cały dom miała na biało. Moim
obowiązkiem według ustaleń było podstawowe sprzątanie, ale jako członek rodziny, więc dbałam o porządek, a ona
oczekiwała, że normalnie każdy włos, każdą okruszynkę muszę podnieść tu i teraz.
Nawet jak chciałam z tym dzieckiem coś porobić, co będzie dobre dla jego
rozwoju, to musiałam je posadzić i co chwilę coś tam sprzątać. Pamiętam, to
było okropne, czułam się jak niewolnica... Z drugiej strony też nie mogłam nic
zrobić, bo w tym czasie też mnie okradziono*, więc musiałam najpierw zarobić. Po dwóch miesiącach zaczęłam szukać kolejnej rodziny.
![]() |
Góra Kościuszki - jeden ze szczytów Korony Ziemi ( i ostatni dla Michaliny) fot. archiwum własne Michaliny Kupper |
Do trzech razy sztuka?
Samodzielnie poprzez
ogłoszenia znalazłam kolejną rodzinę i to był strzał w dziesiątkę! Mam
nadzieję, że mi się nawet uda ich odwiedzić lub znów pojechać do nich jako Au
pair. To była rodzina w średnim wieku, mieli czteroletnią córkę i byli ludźmi,
którzy dobrze zarabiali, nie dbali już tak szalenie o porządek i ogółem, byli
mega wyluzowani, jak typowi Australijczycy.
Z nimi nawet zobaczyłam,
jak żyją Aborygeni, co było niesamowite. Gdy szperałam w internecie w poszukiwaniu informacji, to okazało się, że raczej nie ma szans ich odwiedzić "w rezerwatach", biali nie mają tam wstępu, zresztą Aborygeni nie są zbyt chętni dzielić się swoimi tradycjami i kulturą. W sumie to ich rozumiem, po tylu latach eksterminacji...
Lot, wizę, nawet rodzinę załatwiałaś sama. Na co zwrócić uwagę?
Po pierwsze upewnij się,
że ta rodzina, którą chcesz wybrać pasuje i jesteś gotowa z nią mieszkać, bo to
oznacza, że będziesz z nią spędzała prawie cały swój czas. Warto omówić
wszystko: ile godzin dziennie pracujesz, jak wygląda sprawa z wakacjami i w święta,
gdzie dokładnie mieszkają, czy możesz w wolnym czasie korzystać z jakiegoś
roweru/samochodu, a najważniejsze sposób wychowania dzieci (jak opowiadałam z tą
pierwszą mamą, która robiła za nich wszystko). Oczywiście rodzina goszcząca nie odpowie tak
wprost, że jest pedantem czy że właśnie tak wychowuje dzieci, dlatego najlepiej
przygotować jakieś pytania lub przedstawić swoją wizję i swój sposób. Upewnij
się, co wchodzi w Twoje obowiązki, bo to nie będzie miłe wspomnienie, jeśli
ktoś będzie Ciebie widział jako sprzątaczkę.
Jeśli to rodzina, która
szuka już kolejnej Au Pair-ki, to poproś kontakt do poprzedniej, wtedy możesz
coś dopytać.
![]() |
fot. archiwum własne Michaliny Kupper |
Coś na temat Wizy?
Warto załatwić sobie wizę
Work&Travel, bo wtedy możesz pracować na połowę etatu. Ja takiej nie
miałam, ale gdybym wyrobiła, wtedy mogłabym oficjalnie nawet pracować w firmie
u mojej Hostki. Bo na przykład jeśli dziecko uczy się w szkole i w ciągu
pierwszej połowy dnia muszę jedynie załatwić obiadek, to wtedy mogłabym
dodatkowo coś dorobić. Bez wizy to już jest nielegalne.
A jak z wolnym czasem i podróżami?
Poznałam tam sporo ludzi
z Polski, z którymi nawet miałam wspólnych znajomych w Polsce! Jednego kolegę poznałam
za pomocą stronki Gumtree. Działa tak samo jak u nas, ale dodatkowo jest tam
bardzo rozwinięty dział dla podróżników, gdzie ludzie piszą, że mają miejsce i
mogą kogoś przygarnąć albo jacyś podróżnicy ogłoszają, że wynajmują auto i szukają
kogoś do dzielenia kosztów.
Jeśli się planuje zwiedzać,
to akurat warto sprawdzić, czy ktoś nie szuka towarzyszy albo, czy po prostu nie
opłaca się kupić samochodu. Dużo ludzi kupuje sobie auta, mieszka mieszka w nich, podróżując kilka miesięcy, a później je sprzedają. Warto pamiętać, że autostop w
Australii jest zakazany, względów bezpieczeństwa, czasem między miastami jest pareset kilometrów
kompletnego pustkowia. Oczywiście często nikt sobie z tego nic nie robi. Wczoraj oglądałam
filmik jak chłopak załapał się w Australii na stopa helikopterem z jakimś znanym aktorem
![]() |
fot. archiwum własne Michaliny Kupper |
Co najbardziej Ci się podobało?
Oprócz podróży i nowych
osób, to w tym czasie nauczyłam się trochę inaczej patrzeć na świat. Przestałam
być taka ponura, jak to w Polsce często jest, stałam się bardziej życzliwa. W
Australii ludzie nie zamykają domów, mogą w otwartym samochodzie zostawiać
kluczyki, wszyscy są tacy wyluzowani, wszystkim ufają i tego też się od nich
nauczyłam (chyba dlatego tak naiwnie mnie okradziono).
A czegoś brakowało?
Najbardziej mi brakowało
obozu harcerskiego! Po raz pierwszy od chyba 14 lat nie spędziłam tych kilku
tygodni w lesie jak jakiś dzikus. Oglądałam zdjęcia i normalnie płakałam,
szczególnie, że byłam wtedy w rejonie, gdzie było sucho, pył, czerwona
ziemia... Pamiętam, że jak wróciłam do Polski i widziałam te krzaki i las, to
tak się tym cieszyłam. Wyjeżdżałam do lasu, by się pogapić na drzewa...
![]() |
fot. archiwum własne Michaliny Kupper |
*Okradziono mnie w bardzo
głupi sposób, ale podzielę się tym, by kogoś uprzedzić. Otóż szukałam sobie rodzinę
na portalu dla Au Pair, gdzie ktoś założył sobie profil i proponował pracę w
Londynie. Chciałam tam pracować, rodzina wydawała się w porządku. Napisali, że muszę jakoś zaświadczyć, że mam pieniądze i dlatego mam je wpłacić na swoje konto przekazów
pieniężnych. Zrobiła to moja mama w Polsce, nie czytając regulaminu w którym zaznaczają, aby
nic nie udostępniać osobom trzecim. Ja o tym nie wiedząc udostępniłam zaświadczenie z
informacjami, że konto jest utworzone. Zabrali wszystkie pieniądze, chociaż teoretycznie musieliby
mieć mój dokument i być mną, więc nie wiem, jak to zrobili i ile osób w ten
sposób okradziono...
Tak wyglądała historia
Michaliny, którą Ty też możesz przeżyć, a może masz swoją ciekawą historię o
podróżach? Chcesz się nią podzielić? Napisz do mnie 😉
![]() |
fot. archiwum własne Michaliny Kupper |